wtorek, 9 kwietnia 2013

Antwerpia - opis + u Asi.:D

Hej. :D
I tak wiem, od ... tygodnia nie było posta. Ale mój świat jest taaaki zabiegany ... 
No więc dziś możliwe że post będzie długi .:D

Zaczynamy ... We wtorek po 9:00 wyjechaliśmy z Aalst do Antwerpii. Ja oczywiście musiałam być jedyną dziewczyną z tej grupy, więc siedziałam w busiku wraz z czterema murzynami, polakiem i jednym opiekunem. Po drodze mieliśmy różne zadania typu odgadnij z jakiego filmu jest ta piosenka, jak nazywa się ten aktor, itp. Oczywiście wszystko było związane z naszym tematem : FILM .:D 
Dojechaliśmy na miejsce o jakiejś 12:00 i zaczęliśmy takie niby zadania, które już nie były związane z powyższym tematem. Musieliśmy chodzić po mega długiej linie zawieszonej pomiędzy drzewami, stać na rękach, robić brzuszki, pompki, skakać na jednej nodze. Z większości się wywinęłam no bo po co taka "słodka dziewczynka" jak ja ma to robić.? 
Później był "lunch". Ja go nie zjadłam bo moja mama spakowała mi mnóstwo jedzenia. W sumie to się cieszę bo jak patrzyłam co jadła reszta to mi się aż niedobrze robiło... 
Po zjedzeniu mieliśmy takie jakby zawody i za dobrze wykonane zadanie dostawaliśmy maleńkie białe papierki. Na każdym z nich było napisane 5000 €. Gdy skończyły się te niezwykle ciekawe zawody opiekunowie zaprowadzili wszystkich do stołówki, która pełniła rolę... Chyba wszystkiego. Kazali nam wylosować jakieś tematy. Ja wylosowałam morderstwo i to mi się podobało, no ale chłopaki z mojej drużyny musieli się z kimś zamienić. Na co? Na temat którego nienawidzę - miłość. Później odbyła się licytacja. Licytowaliśmy przedmioty typu jakieś kapelusze, peruki... Ogólnie to co potrzebne jest w takich mini przedstawieniach. Gdy licytacja się skończyła wyprowadzili wszystkich na dwór i zrobili zdjęcie pamiątkowe (na końcu części o wycieczce zamieszczę to zdjęcie). Z powrotem weszliśmy do tej wszechsali i wymyślaliśmy co będzie w tym przedstawieniu. U mas chodziło o to że ja jestem księżniczką i jakiś tak książę prosi mnie o rękę. Wtedy miał się wtrynić Mateusz (polak z mojej grupy) i powiedzieć że ja należę do niego. Zaczeli walczyć. Mateuszowi zadzwoniła komórka (specjalnie). Znów walczyli. Obydwoje umarli. A ja ich dobiłam .:D Zaraz po zakończeniu wszystkich przedstawień odbyło się wręczenie nagród - wycekinowanych kapeluszy. Oczywiście moja gruba zajęła pierwsze miejsce. 
Później zaprowadzili wszystkich do pokoi. To był koszmar. Jako jedyna dziewczyna z Aalst nie mogłam być z dziewczynami z innych miast. Oczywiście z chłopakami też nie no ale to był plus. Wyszło na to że musiałam być sama w wielkim pokoju. W wielkim, pustym, zimnym pokoju. Położyłam tam plecak, przebrałam spodnie na wygodne i poszłam na dwór. 
Mieliśmy wtedy niby wybrać co chcemy robić. Ja chciałam pograć w piłkę. Podeszłam i wtedy mi powiedzieli że jestem dziewczyną więc mam nie grać w piłkę. Po prostu mnie powaliło. To że nie jestem chłopakiem ma mnie tak po prostu odrzucać od piłki? No niezbyt mi się to podobało. Teraz miałam do wyboru: gotowanie spaghetti na kolacje albo robienie makijażu. Oczywiście nienawidzę gotować czegoś czym nie są muffinki więc wybrałam make-up. Było... całkiem fajnie. Nie licząc momentu w którym jedna opiekunka prawie poparzyła mi głowę robiąc mi loczki... 
Później kolacja - wspomniane spaghetti, które do dziś żałuję że wzięłam do ust. Na szczęście nie zjadłam dużo. Po kolacji były... podchody. W lesie. Po ciemku. Z zadaniami typu np. przejdź pod/nad ogrodzeniem do którego podpięty jest prąd. I naprawdę był podpięty. Jakoś w połowie Mateusz zgubił telefon i przez pół godziny go szukał. Sam. Po ciemku. No ale jak się skończyły podchody to nasza grupa zagrała jeszcze w grę "Dike Gerta". Nie ma takiej gry w Polsce ale nie ważne. Ważne że ja wygrałam.:D Wróciliśmy do wszechsali i było rozdanie podróbek OSKARÓW. Ja nie dostałam. Ja nawet nie wiedziałam za co one były ale słyszałam że jedna była za to kto najszybciej przyszedł na zbiórkę... ;/ Później oglądaliśmy film - "Brave". Czyli po polsku "Merida waleczna". Film był po angielsku więc wszystko zrozumiałam ale dla reszty były napisy po flamandzku. Skończył się po północy. 
Wszyscy poszli spać. A ja oczywiście do chyba 3:00 słuchałam muzyki.:D Obudziłam się jak zawsze o 6:00. O 8:00 mieliśmy śniadanie. Było naprawdę dobre. Albo ja byłam naprawdę głodna. Ale raczej to drugie. Zrobiliśmy sobie też obiad na drogę. Co prawda rzadko jem na obiad kanapki ale... Jak wszyscy zrobili sobie kanapki, spakowali się i posprzątali pokoje pojechaliśmy do Antwerpii. Wreszcie .:D Pojechaliśmy do zoo. Tam też mieliśmy zadania. Nasza grupa tym razem zajęła II miejsce. Za drugie miejsce dostaliśmy po paczce chipsów. Dodatkowo każdy dostał okulary przeciwsłoneczne i to zdjęcie. :D Potem do domu ... :D Ale wycieczka była cudowna .:)
Kilka zdjęć .:D


W piątek nic się nie działo. Ale w sobotę ... Było cuuuuuuudownie .:D Wstałam o 10:00 i potrzebowałam do tego budzika !!!! Ja ranny ptaszek. No ale dobra... Pomińmy tą część. Ogarnęłam trochę pokój, potem siebie. O 14:00 Przyjechała po mnie Asia .:D Ze swoim tatą :P  Pojechaliśmy do niej .:D Była u niej do 21:00 a minęło jak jedna godzina ... Szkoda.;(
Na szczęście jutro się spotykamy .:D Aśka - ja już czekam .:D 

Ok. ten post jest straaaasznie długi.:D
Więc na tym się zakończy .:D
Wika .:D